Krótko
Lena Król jest odnoszącą sukcesy młodą adwokatką, której wspaniały wymiar sprawiedliwości wciska z urzędu obronę jednego z najniebezpieczniejszych
i poszukiwanego na całym świecie gangstera Ivana Korolenki. Na domiar złego jej dotychczasowe życie osobiste lega w gruzach. Borykając się ze zdradą partnera
i własnym emocjonalnym chaosem wyjeżdża do Los Angeles, miejsca, które traktuje jak swój drugi dom. Nieświadoma zdarzeń
i zrządzeń losu poznaje tam przystojnego agenta FBI Adama Jonesa. Niespodziewane wydarzenia powodują, że pozostaje zdana na jego doświadczenie i ochronę. Czy to uczucie, które rodzi się między nimi ma szansę przetrwać, gdy nieustannie czują oddech Ivana na swoich plecach. I czy Adam naprawdę kieruje się sercem i miłością do Leny?

Afera która interesuje się FBI
Otrzymałem polecenie ochrony Cię tutaj w LA. Sytuacja związana z Twoim klientem jest na tyle niestabilna, że jej wymagasz – nie dodał nic więcej, mówił spokojnie,
ale bardzo oficjalnie, zapewne w reakcji na mój ton.
– Rozumiem, że masz na myśli dwa trupy w Polsce, w tym prokuratora, zaginięcie akt sądowych, nagonkę policyjną i medialną na adwokatów broniących w tej sprawie, zdemolowanie mojego mieszkania w Polsce i pogróżki, które otrzymałam nie tylko ja,
a i jeszcze poszukiwania Ivana Korolenki na terenie USA przez FBI, bo okazuje się,
że wrócił na stare śmieci – wyrzuciłam z siebie wszystko jednym tchem. Patrzył na mnie zdezorientowany nieco, więc postanowiłam go trochę uspokoić. – Wiem o tym,
co dzieje się w Polsce. I wiem, że nie mogłeś mi tego powiedzieć, albo nie chciałeś. Zapewne macie tu swoje powody i procedury. Nie jestem adwokatem od wczoraj, wiem jak ustalać fakty, poza tym te dotyczyły mnie, więc miałam prawo o pewnych rzeczach wiedzieć. Resztę naprawdę łatwo wydedukować. Pytanie jest inne, od kiedy jestem tak ważna, że otrzymuję ochronę FBI? – zadając ostatnie pytanie, patrzyłam na niego, starając się cokolwiek wyczytać z jego wyrazu twarzy. Fakt, że nic nie wyrażała, wkurzał mnie niemiłosiernie. – Mam być przynętą na Ivana? Dlatego się zgodziliście? Czy był to Wasz pomysł, bo jakby nie patrzeć teraz jest tutaj, więc w Polsce chyba nic mi nie zagraża? – pytania, które zadawałam, były logicznie oczywiste i chciałam znać na nie odpowiedź, w końcu chodziło o moje życie.
– Znałaś plany Ivana związane z napadem na samochód przewożący akta? – zapytał wprost, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Ooo teraz jestem podejrzana?! – odparłam ze złością, dostrzegając, w jakim kierunku zmierza rozmowa. Takiej kontry się nie spodziewałam.
Romans w tle
– Przepraszam Panią, czy to miejsce jest wolne? – podniosłam głowę w górę
i ujrzałam przystojnego wysokiego bruneta w doskonale skrojonym garniturze wskazującego ręką na drugi z foteli przy moim stoliku. Rozejrzałam się po sali
i dostrzegłam, że nie wszystkie stoliki są zajęte, co tym bardziej mnie zaskoczyło. Popatrzyłam na niego ponownie, lecz im dłużej patrzyłam, tym bardziej nie wiedziałam co odpowiedzieć. Gdyby był pryszczatym okularnikiem, natychmiast bym go spławiła, ale ten był nieziemsko przystojny. – Przepraszam najmocniej, nie przedstawiłem się, jestem Adam Jones – dodał, zanim zdążyłam nawet otworzyć usta. 'No nic raz się żyje' pomyślałam, ale nie dawałam
za wygraną.
– Jest wiele wolnych stolików Adamie – odparłam. – Czemu akurat mój jest taki wyjątkowy?
– Bo przy nim siedzisz – odpowiedział bez chwili zawahania i uśmiechnął się lekko. Z jego oczu biła niesamowita pewność siebie i determinacja,
ale jednocześnie wyczuwałam nutkę napięcia. Przez chwilkę patrzyliśmy
na siebie wzajemnie, a wraz z upływającymi sekundami coraz bardziej byłam zaintrygowana tym mężczyzną.


Podróże małe i duże
Port lotniczy w Los Angeles, potocznie nazywany LAX, jak przystało na największe lotnisko na zachodnim wybrzeżu USA, zachwycał. Odebranie bagaży i odprawa paszportowa zajęły mi trochę czasu, to jednak
w niczym nie osłabiło mojej ekscytacji. Gdy tylko znalazłam się przed lotniskiem, poczułam znajomy gorący klimat. Wspaniale się czułam, pomimo że dookoła mnie ludzie uwijali się jak kucharki na weselu. Harmider
i ogólna wrzawa były czymś nieodzownym w tym miejscu. Rozejrzałam się po stanowiskach autobusowych
i od razu udałam się do busa, który miał mnie zabrać do wypożyczalni aut Sixt. Podróż nie trwała długo, bowiem prawa rynku miały to do siebie, że wypożyczalnie mieściły się w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, o ile nie miały swoich stoisk na lotnisku. Po dopełnieniu formalności
i odebraniu auta zapakowałam bagaże do czerwonego Mustanga Convertible
i po odpaleniu nawigacji ruszyłam w stronę hotelu. Podróż zajęła mi nieco ponad pół godziny. Po drodze chłonęłam już to miasto całą sobą. Gdybym mogła, zamieszkałabym tu bez namysłu.